Opublikowano Dodaj komentarz

ZDJĘCIA Z WARSZTATÓW GOTOWANIA :)

Było energetycznie, pysznie i kreatywnie – z dynią w roli głównej! Mnie i dwóm przemiłym kursantkom udało się wyczarować dania w iście jesiennych barwach, a dynia wystąpiła w wersji łagodnej, ostrej i wykwintnej. Takie to uniwersalne warzywko jest!

Na powitanie wypiłyśmy świeżo zrobiony w wyciskarce sok warzywny (burak, marchew, dynia, korzeń pietruszki, jarmuż, natka pietruszki) wzbogacony sokiem z cytryny. Kolor był winno-czerwony z zieloną pianką;)

kurs 2 kurs 3

Po czym kolejne godziny upływały nam pod znakiem posiłków wedle Pięciu Przemian, przeplatanych wykładami teoretycznymi. Na śniadanie była smakowita jajecznica z pomidorami, dymką i szczypiorem.

kurs 4 (2)

kurs 5

kurs 6

Następnie na bazie pozostałych z soku wytłoczyn marchewki, buraka, dyni i korzenia marchewki skonstruowałyśmy sałatkę, dodając do niej: jeszcze jedną marchew, kawałek dyni, białą rzodkiew, sól, jabłko, ocet jabłkowy i kurkumę.

kurs 8

Potem przyszedł czas na gwóźdź programu – pikantną zupę dyniową! Główny składnik, czyli dynię, otoczyły: czerwona papryka, marchew, korzeń pietruszki, por, czosnek, kawałek selera i cała armia przypraw;) Konsystencja była po zmiksowaniu idealnie kremowa. Przeciwwagą dla niej stały się chrupiące grzanki.

kurs 9

Nasza kulinarna podróż zakończona została deserem na bazie dyni, banana i kefiru. Zmiksowane składniki dały nam postać lekkiego kremu, który został lekko oprószony startą gorzką czekoladą i wzbogacony pokrojonymi figami.

kurs 10Nie tylko nikt nie narzekał, ale każdy miał ponoć niebo w gębie!;)

Opublikowano Dodaj komentarz

O kursach, biciu się w piersi i zimie

Witajcie w Nowym Roku!

Blog znów zaniedbany, za co biję się w piersi i zaległości nadrabiam!
W styczniu sporo się działo: były dwa kursy Pięciu Przemian, z czego na pierwszym w ferworze słów i czynów kompletnie zapomniałam o foto-dokumentacji, ale z drugiego zdjęcia już są, dzięki uczynnej uczestniczce Beacie. Uczyniłam więc z nich taki oto poniższy miks:

Ja i pięć miłych kobiet raczyłyśmy się takimi oto specjałami: jajecznica ze szpinakiem baby, sałatka z kapusty, zupa jaglana i prażone ziarna z miodem. Pycha, mniam, palce lizać i co tam jeszcze chcecie 😉

A za oknem szaleństwo: wizualnie – zima nam się zaczyna, a pięcioprzemianowo – kończy, zaś szykuje się wiosenne dojo (przedwiośnie). I jak tu z tego wybrnąć? Ano sposobem. Gotujemy nadal energetyczne potrawy, zachowując się i żywiąc po zimowemu, i czekamy do połowy lutego zerkając na szatę zaokienną. Wówczas powinniśmy odczuć wiosny i wątroby pierwsze tchnienie.

Z życzeniami Zdrowia i Mocy w Nowym Roku, kłaniam się w pas!