Opublikowano Dodaj komentarz

FAWORKI PSZENNO-ŻYTNIE

Witajcie w nowym roku!

Mamy karnawał i pragnę przedstawić Wam coś, co jest pyszne, co robię bardzo rzadko, czego nie ośmielam się na razie zbytnio modyfikować, ponieważ to sprawdzona od lat receptura w mojej rodzinie.

Czas na faworki, chrustem zwane!

Poniższy przepis pochodzi z mojej książki “Kuchnia polska według Pięciu Przemian”, przy czym tym razem dodałam mąkę żytnią w małej ilości, co ani trochę nie zmieniło smaku chrustu, a właśnie o to mi chodziło 😉 Jeśli już robić coś tradycyjnego, co zna się dobrze z lat dzieciństwa, to właśnie dla smaku.

A zatem do dzieła!

FAWORKI PSZENNO-ŻYTNIE

26063532_531970033853279_5064862842373206454_o

Ciasto:
D – Na stolnicę wysyp 400 g mąki pszennej dobrej jakości (ja dałam białą, Szymanowską),
O – 100 g żytniej razowej mąki, 1/4 łyżeczki kurkumy,
Z – 6 żółtek, 1 całe jajko, 30 g miękkiego masła,
M – 1/4 łyżeczki imbiru, 1 łyżkę spirytusu,
W – szczyptę soli,
D – 3 łyżki dobrej śmietany bez zagęstników.

Tłuszcz do smażenia: 2 opakowania smalcu wieprzowego.

Wyrabiaj ciasto ręcznie, przez ok.15 minut, od uzyskania elastycznej, odstającej od ręki masy. To niełatwe, ale tak nakazuje tradycja. Wyrabia się bez podsypywania mąką, ponieważ z jej użyciem faworki się potem palą na patelni, a tłuszcz malowniczo pryska na boki, a tego przecież nie chcemy. Jeśli masa mimo wszystko nie chce się kleić, możesz dodać odrobinę masła, śmietany lub białka. Po wyrobieniu schowaj masę do woreczka i do lodówki na około 30 minut.

Następnie wykrój z masy ćwiartkę, a resztę schowaj. Z kawałka rozwałkuj jak najcieńszy placek, kilka razy zmieniając stronę. Pokrój całość na podłużne, ale niezbyt długie prostokąty o szerokości ok. 2,5 cm, z 3-4 centymetrowymi nacięciami pośrodku. Przez te nacięcia wywiń każdy faworek i kładź obok siebie na czystej ściereczce (na całą masę przydadzą się ze 4 ścierki kuchenne).

Tak samo uczyń z kolejną ćwiartką ciasta, czekającego w lodówce 😉

Rozpuść na patelni pierwszą kostkę smalcu, rozgrzej i wkładaj po kilka faworków. Smaż z obu stron na ciemno-złocisty kolor. Układaj warstwami na dużym talerzu, wyłożonym ręcznikiem papierowym. Po usmażeniu połowy faworków, rozpuść drugą paczkę smalcu.  Po wysmażeniu całości i przestygnięciu, posyp lekko każdą warstwę faworków cukrem pudrem (ja lubię wymieszać z cynamonem) lub stewią w pudrze. Choć przyznam, że wytrawne faworki bez posypki smakują mi chyba najbardziej 😉

Jeśli ktoś z Was woli przepis wyłącznie pszennomączny, to znajdziecie go w mojej książce “Kuchnia polska według Pięciu Przemian”

Smacznegooo!!

Uwagi dietetyczne:
Nie jedz faworków zbyt późno, po 17:00 trawienie ulega znacznemu pogorszeniu. Zatem osoby mające problem z wątrobą i/lub żołądkiem, muszą uważać, by nie pałaszować ich wieczorem (wątroba ma swoje maksimum od 1 do 3:00 w nocy, a lubi ona wtedy regenerować się, a nie przerabiać tłuste i ciężkostrawne frykasy, natomiast żołądek ma swoje minimum już od 19, ma więc wtedy najsłabszą wydolność).
Osoby zaśluzowane mogą zjeść kilka sztuk, dodatkowo zalecam delikatne posypanie mielonym imbirem, aby rozproszyć gromadzenie wilgoci.